niedziela, 22 maja 2011

piastonalia, zupka chińska, nauka itp.

Piastonalia, piastonalia i po piastonaliach!

Czas się wziąć do roboty, nauka czeka... niestety, dzisiaj już próbowałam, ale przez cały dzień udało mi się jedynie zrobić notatki z 10 stron, a już i tak zalegam z wysłaniem ich na maila roku, może mnie nie zabiją... jutro! Może jutro mi się uda to skończyć! Oby! Jutro na szczęście prawie wolne, a dlaczego prawie? Otóż jutro są rektorskie, ale że mam wykłady z amerykańskim profesorem, który przyleciał tylko na miesiąc muszą się odbyć, żeby wszystko w czasie się zmieściło. Na szczęście są mega interesujące i z ochotą na nie chodzę!

A Piastonalia? Cóż, trochę mnie rozczarowały, może ze względu na to, że znajomi nie bardzo umieli się zorganizować, i Piasty głównie polegały na czekaniu na kogoś, ale... przynajmniej pogoda dopisała! Rekord w jedzeniu zupki chińskiej pomidorowej pobity, więc nie ma co narzekać:) w tamtym roku w okresie piastonaliowym załatwiałam sobie swój pierwszy wyjazd na au- pair, ale ten czas szybko leci... sentyment.

A dzisiaj byłam tak głodna, że aż samą patelnie smażyłam! Wczoraj pokrywka z garnka wyskoczyła w górę i spadła! Jak nie zniszczę tego mieszkania i wszystkich sprzętów w nim to będzie cud, czyli normalność w moim wykonaniu!


2 komentarze:

  1. Mi bardzo miło upłyneły Piastonalia :D
    Jechanie autobusami :D bezcenne !

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tam chętnie korzystałam z nocnych, ciepłych spacerów:P dodam, że baaaardzo męczących, ale co za sen potem:D!

    OdpowiedzUsuń